Oblicze Pana Jezusa odtworzone na podstawie Całunu Turyńskiego w laboratoriach NASA. 22. Co wykazały dotychczasowe badania? Krew na Całunie to krew ludzka. Jest to zakrzepła krew grupy AB pokrywająca skórę biczowanej osoby. • Odbicie ciała musiało powstać w wyniku naturalnego procesu. Wykonanie wizerunku przez człowieka jest
11 kwietnia 2020 20:51/w Informacje, Kościół, Polecamy, Polska Radio MaryjaDo publicznej adoracji został w Wielką Sobotę wystawiony Całun Turyński. Modlitewne czuwanie przy relikwii w kaplicy katedry Świętego Jana Chrzciciela transmitowane było przez media na całym świecie. Wydarzenie miało związek z pandemią koronawirusa. Zgodnie z tradycją w lniane płótno, na którym widnieje obraz postaci ludzkiej, owinięte było ciało Chrystusa po ukrzyżowaniu. Podczas sobotniego – nadzwyczajnego – wystawienia Całunu modlitwie przewodniczył metropolita Turynu ks. abp Cesare Nosiglia. – W tą Wielką Sobotę w dzień rozmyślania przy grobie Pańskim, w dzień wyczekiwania na Jego zmartwychwstanie, jednoczymy się w modlitwie całej ludzkości o uwolnienie od pandemii, która zabija i zabiera życie. W tym oczekiwaniu przychodzi do nas pełne łagodności i pokory oblicze Pana, odciśnięte na Całunie – mówił duchowny. Za tą nadzwyczajną inicjatywę wystawienia Całunu podziękował w liście do metropolity Turynu, Ojciec Święty Franciszek. Papież wskazał, że w obliczu z Całunu widać wielu chorych, samotnych, ofiary wojen, przemocy, niewolnictwa i prześladowań. To oblicze zniekształcone przez rany niesie ze sobą wielki pokój. Jego spojrzenie nie szuka naszych oczu, ale naszego serca, jak gdyby chciało powiedzieć: zaufaj, nie trać nadziei; siła Bożej miłości, siła Zmartwychwstałego zwycięża wszystko. — Papież Franciszek (@Pontifex_pl) April 11, 2020 Ks. abp Cesare Nosiglia akcentował, że właśnie jako chrześcijanie, w świetle Pisma Świętego, kontemplujemy w Całunie ikonę Pana Jezusa, który został ukrzyżowany, umarł i zmartwychwstał. – Jemu się powierzamy. Jemu ufamy. Niech Jezus da nam siłę, by stawić czoła, każdej próbie z wiarą, nadzieją i miłością. Będąc pewnymi, że Ojciec zawsze wysłuchuje swoich dzieci, które do Niego wołają, i je zbawia – podkreślił ksiądz arcybiskup. Metropolita Turynu akcentował, że „Całun pomaga nam wyjść poza nasze niespokojne życie i odkryć, że jest w nim przesłanie śmierci i życia ściśle związane z historycznym wydarzeniem Chrystusa i Jego Męki. A to – jak dodał- otwiera serce, umysł i największą głębię każdego z nas na wiarę i nadzieję”. TV Trwam News Oblicze Jezusa i twarz z Całunu Turyńskiego Trzecim i najważniejszym wizerunkiem Jezusa z Nazaretu jest ogromnie czczony i znany wizerunek z Całunu Turyńskiego, zwanego też Świętym Syndonem. Osobiście jestem całkowicie przekonany, opierając to na różnorodnych argumentach, o fakcie, że ten wizerunek z Całunu (prześcieradła) jest Ślady uderzeń biczowania, wyciek krwi na czole, rana po gwoździu na lewym nadgarstku… Znów można modlić się w Katowicach przed kopią Całunu Turyńskiego. Ta wierna replika znajduje się w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego i MB Uzdrowienia Chorych na Tysiącleciu Dolnym w Katowicach. Można ją oglądać od Niedzieli Palmowej w górnym kościele, który właśnie tego dnia zostaje otwarty po zimowej przerwie. – Tę replikę całunu, wykonaną na płótnie, dał nam w 2012 r. biskup Turynu. W tkaninę był zawinięty Pan Jezus, kiedy był złożony do grobu. To podwójne płótno, więc Jego głowę widzimy tu dwa razy, z obu stron. Tutaj widać też ślady ran – pokazuje ks. Józef Włosek, proboszcz.– Mnie zawsze fascynuje twarz Pana Jezusa. Jeśli się przyjrzeć, jest bardzo podobna do oblicza z chusty z Manoppello – dodaje. W Manoppello we Włoszech jest przechowywana starożytna chusta, która prawdopodobnie znajdowała się w grobie na twarzy Jezusa. Odbiła się na niej Jego twarz, być może w chwili zmartwychwstania. Nauka nie jest w stanie wyjaśnić, w jaki sposób powstały wizerunki mężczyzny zarówno na chuście z Manoppello, jak i na Całunie Turyńskim. Wielu osobom dobrze się modli przed całunem. – Gdy tu przychodzę na indywidualną modlitwę, to najpierw patrzę na oblicze Jezusa, a potem odprawiam sobie Drogę Krzyżową – mówi górnym kościele powstaje teraz przejmująca droga krzyżowa. Maluje ją Szymon Prandzioch. Szymon Cyrenejczyk, który pomaga nieść krzyż Jezusowi, ubrany w bluzę z kapturem, przypomina mieszkańca blokowiska. Weronika, wyciągająca do Zbawiciela chustę do otarcia twarzy, też jest współcześnie ubraną kobietą. Na jej nadgarstku widać zaciśniętą dłoń kogoś, kto próbuje ją powstrzymać przed zbliżeniem się do Jezusa. Brakuje jeszcze tylko czterech stacji. – Za zgodą księdza arcybiskupa w naszej parafii odprawiamy Drogę Krzyżową przez cały rok, zawsze w drugi i czwarty piątek miesiąca o – mówi ks. Włosek. Tę świątynię można obejść, śledząc na witrażach życie Jezusa od narodzin po mękę. Zaczynamy ten szlak od tabernakulum, a kończymy na Całunie Turyńskim.– W przyszłości chcemy tu utworzyć kaplicę Zmartwychwstania Pańskiego. Będzie w niej można adorować Najświętszy Sakrament. Replika całunu zostanie wtedy zawieszona na ścianie – mówi proboszcz. W tej parafii są przechowywane relikwie Krzyża Świętego, sprowadzone od ojców oblatów z sanktuarium na Świętym Krzyżu. W czasie każdej Mszy stoją na ołtarzu. Kościół jest przez cały dzień otwarty. « ‹ 1 › » oceń artykuł Tu oferujemy wizerunek, który przedstawia Najświętsze Oblicze Pana Jezusa odbite na tzw. całunie turyńskim. Jest to autentyczne odbicie twarzy Zmartwychwstającego Pana Jezusa, wyostrzone subtelną obróbką komputerową. Dzięki temu zabiegowi odbicie jest bardziej wyraźne.
Artykuł ukazał się w tygodniku "Gazeta Polska". Więcej ciekawych tekstów w papierowym wydaniu pisma lub w jego elektronicznej wersji Ziemska historia tych wizerunków jest dość dokładnie znana. Można szczegółowo niemalże prześledzić ich dzieje, podobnie jak wielu innych przedmiotów związanych z religią, kulturą czy sztuką. Jednakże tylko w tych trzech przypadkach mamy do czynienia z obrazami, które tak naprawdę nigdy nie zostały namalowane i w których zabrakło rzeczy dla obrazu najważniejszej – śladów barwnika i dotknięcia pędzla. Matka wszystkich relikwii To określenie zostało użyte przez Michaela Hesemanna, historyka Kościoła, który wyruszył w dziennikarsko-śledczą podróż, by odszukać relikwie męki Chrystusa i opisać ich historię. Jednym z miejsc, do których się udał, był Turyn, gdzie w katedrze pw. św. Jana Chrzciciela znajduje się kaplica della Sacra Sindone. Od 1694 roku przechowywany jest w niej Całun Turyński, lniane płótno o wymiarach 4,40 m na 1,13 m, w które według tradycji chrześcijańskiej został po śmierci owinięty Jezus. Na materiale widać ślady po wypaleniu, łaty wstawione w miejsca ubytków, rdzawe zacieki oraz… niewyraźne odbicie ciała brodatego mężczyzny. W 1898 roku, tuż przed uroczystym wystawieniem relikwii, zgodzono się, by po raz pierwszy utrwalić ją na fotografii. Wybrano do tego zadania Secondo Pię, burmistrza Astii i jednocześnie fotografa-amatora. Obraz, który wówczas powstał na szklanych płytkach, ukazał wyraźnie postać zmarłego człowieka z koroną cierniową na głowie, przed śmiercią torturowanego, a potem ukrzyżowanego i przebitego włócznią. Fotograf natychmiast zrozumiał, że w rzeczywistości całe płótno stanowi ogromny światłoczuły materiał, na którym widnieje negatyw postaci. W 1902 roku Yves Delage, znany francuski biolog i zdeklarowany agnostyk stwierdził: „Szczegóły anatomiczne postaci jak i ślady ran na płótnie są z punktu widzenia medycyny zbyt dokładne, by mogły być dziełem malarza”. Zdjęty wczesnym wieczorem… Przez kolejne lata Całun Turyński badały rzesze naukowców. To najlepiej zbadany przedmiot na świecie. Pobrano pyłki roślin, udowodniając, że 3/4 z nich występuje tylko w Judei. Zbadano splot płótna, by ustalić, że odpowiada on splotowi z Bliskiego i Środkowego Wschodu. Rdzawe ślady studiowali lekarz sądowy dr Pierluigi Baima-Bollone oraz francuski chirurg prof. Pierre Barbet, ustalając ponad wszelką wątpliwość, że to ślady krwi ludzkiej z grupy AB. W dodatku na całunie są dwa rodzaje tej samej krwi – jeden – to krew, która wypłynęła za życia, drugi – po śmierci. Drugie krwawienie ustało po trzech dobach. „Z pewnością Całun okrywał ciało zmarłego ok. 36–40 godzin. Koniec kontaktu z ciałem nastąpił bez jakiegokolwiek ruchu. Widać to po śladach krwi. (…) Żaden artysta ani fałszerz nie byłby w stanie stworzyć przed wiekami przedmiotu, którego do dziś nie potrafimy skopiować” – mówił prof. Emanuel Marinelli. Ostatnie lata badań, dzięki coraz lepszym komputerom, przyniosły odcyfrowanie napisów na monetach, które położono zmarłemu na oczach, co potwierdziło, że pochodzą one z czasów Poncjusza Piłata, oraz greckich i łacińskich liter w okolicach twarzy. Prof. André Marion z Instytutu Optyki w Orsay, dzięki analizie komputerowej stwierdził, że układają się one w słowa: INNECEM (na śmierć), NNAZAPE(N)NUS (Nazareńczyk), IHSOY (Jezus), IC (Iesus Chrestus), IBE(R?) (Tyberiusz), PEZO (zaświadczam), (O)PSE KIA(THO) – (zdjęty wczesnym wieczorem). Obraz prawdziwy „Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą w jednym miejscu” – napisał św. Jan. Wiele osób jest przekonanych, że w jednej z Ewangelii występuje postać św. Weroniki, która ociera twarz Chrystusa podczas Drogi Krzyżowej. Jednak jej tam po prostu nie ma. Pojawia się dopiero w pismach apokryficznych w IV wieku, i od tego momentu motyw kobiety z odbitym na płótnie obliczem Jezusa jest chętnie powtarzany przez wielu artystów. Tak oto „chusta, która była na Jego głowie” – „prawdziwy wizerunek”, z greckiego „Vera eikon”, zmienił się na opowieść o świętej. W tej historii ów pierwiastek kobiecy okazał się być na koniec bardzo ważny, potrzeba było bowiem oka kobiety, by zrozumieć, że w małym miasteczku, gdzieś na odległej włoskiej prowincji znajduje się Święte Oblicze. Mamy więc miasteczko Manoppello i oprawiony w ramę kawałek materiału, na którym namalowano twarz Jezusa z Nazaretu. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie kilka drobiazgów. Tkanina z wizerunkiem to kosztowny bisior, tzw. morski jedwab pozyskiwany z małży. Jest bardzo mocny, a jednocześnie niezwykle delikatny, przepuszcza światło, stąd często mówi się też o welonie z Manoppello. Prof. Giulio Fanti stwierdził, że materiał utkano z nici o przekroju 120 mikronów, czyli cieńszych od współczesnego nylonu. Bisior zmienia barwę w zależności od kąta patrzenia, zachowując się trochę jak hologram. Jednak najbardziej istotną cechą jest ta, że nie da się na nim nic namalować. Jest to fizycznie niemożliwe. To Ja jestem… Badania Volto Santo zainicjowała w latach 80. XX wieku s. Blandina Paschalis Schlömer, z wykształcenia farmaceutka i malarz ikon. To ona po raz pierwszy zwróciła uwagę, że twarz z Manoppello i z Całunu Turyńskiego należy do tej samej osoby. Jak sama mówi, na początku chciała udowodnić, że właśnie tak… nie jest. W rezultacie nie tylko potwierdziła zgodność obu przedstawień, ale zebrała grupę naukowców, którzy poddali obraz szczegółowym badaniom. W 1991 roku zrobiono precyzyjne przeźrocza Chusty i Całunu i nałożono je na siebie. Pasowało wszystko, zgodnie z tym, co 49 lat wcześniej usłyszała od Jezusa włoska mistyczka Maria Valtorta: „Chusta Weroniki jest bodźcem dla waszych sceptycznych dusz. Wy, racjonaliści, oziębli, chwiejący się w wierze, którzy przeprowadzacie bezduszne badania, porównajcie odbicie twarzy na Chuście z odbiciem na Całunie. To pierwsze jest Twarzą Żyjącego, to drugiego Zmarłego. (…) Nałóżcie na siebie te dwa odbicia. (…) To Ja jestem. (…) Abyście się nie zagubili, nie stali się ślepymi, powinny wam wystarczyć te dwa odbicia, aby doprowadzić was do miłości, do nawrócenia, do Boga”. Do badań włączono również Sudarion, chustę, która okrywała twarz Jezusa, gdy niesiono go do grobu, a która potem została zdjęta. Przechowywana w katedrze w Oviedo, wciąż ma na sobie ślady krwi z grupy AB. Układ plam krwi z Całunu Turyńskiego, Sudarionu z Oviedo i zniekształcenia twarzy na Chuście z Manoppello idealnie się pokrywają. Odbicie Matki świętego Boga „I rozpostarł swój biały płaszcz, w który zwinięte były kwiaty. Lecz w momencie, gdy róże upadły na posadzkę, sam płaszcz w jednej chwili zmienił się w znak. Nagle ukazał się na nim słodki obraz Dziewicy, Świętej Maryi, odbicie Matki świętego Boga, w formie i postaci, w jakiej zachował się pośród nas do dnia dzisiejszego. (…) Zaprawdę żaden z mieszkańców ziemi nie namalował Jej słodkiego wizerunku” – napisał Luys Lasso de la Vega w 1649 roku. Cały dokument „Nican Mopohua”, zwany też aztecką Ewangelią, opowiada o pierwszym uznanym przez Kościół katolicki objawieniu maryjnym, które zdarzyło się w Meksyku między 9 a 12 grudnia roku 1531. Indianin Juan Diego spotkał na wzgórzu Tepeyac piękną kobietę, która przedstawiła mu się w ten sposób: „Jestem doskonałą i zawsze Dziewicą, Świętą Maryją, Matką Boga Wielkiej Prawdy, Téotla, Tego, Przez-Którego-My-Żyjemy…”. Maryja poprosiła go, by udał się do biskupa w Mexico-City i poprosił o zbudowanie dla Niej kaplicy. Oczywiście biskup nie był chętny do wypełnienia prośby Indianina, więc zbył go. Ale Matka Boża również była uparta. Przez kilka dni odsyłała Juana z prośbą do biskupa. Wreszcie zniecierpliwiony biskup poprosił go o jakiś znak. Maryja nakazała zerwać Indianinowi kwiaty rosnące na wzgórzu. Były to kastylijskie róże, które o tej porze i w tym miejscu nie miały prawa kwitnąć. Zerwane kwiaty ułożyła własnoręcznie w płaszczu Diega i nakazała je zanieść biskupowi. I tu zaczyna się historia obrazu Madonny z Guadalupe, którego „nie namalował żaden mieszkaniec ziemi”. Nie ma logicznego wytłumaczenia Wizerunek ten również opiera się ludzkiemu rozumowi. Powstał na płaszczu utkanym z agawy, materiale, który rozpada się po 20 latach. Nie znaleziono na nim żadnych śladów pędzla ani barwników, kolor nie jest pochodzenia zwierzęcego, roślinnego czy mineralnego. Badania z lat 60. XX wieku wykazały, że powierzchnia przypomina błonę fotograficzną. Wcześniej, bo już w 1929 roku, oficjalny fotograf bazyliki zbudowanej dla Madonny zauważył w odbiciu jej źrenicy sylwetkę mężczyzny. Wraz z coraz lepszymi technikami narzędzi do badania odkrywano jeszcze bardziej zdumiewającą historię. W 1951 roku José Chávez potwierdził odbicie w obu oczach, zgodnie z prawami optyki. W 1956 roku dwaj okuliści dr Bueno i dr Torija po zbadaniu oftalmoskopami stwierdzili efekt Purkinje-Samsona: odbijanie się obiektów w warstwach ludzkiego oka dwa razy wprost i raz do góry nogami. Sprzęt NASA umożliwił inż. Tönsmannowi powiększenie, które ujawniło, że w źrenicach widać całą grupę osób, i że jest to scena opisana przez de la Vegę – moment rozwinięcia płaszcza przed dworem biskupa. Wielu z naukowców mówiło, że mieli poczucie zaglądania w oczy żywego człowieka. Jeden z nich nawet zemdlał z wrażenia. Prof. Callahan, który badał obraz w latach 70., napisał: „Było to dla mnie największe doświadczenie życiowe. (…) Do jakiegoś punktu wierzę w logiczne wyjaśnienia. Nie ma jednak logicznego wytłumaczenia dla samego życia. Można rozłożyć życie aż po atomy, ale co stoi za nimi? Nawet Einstein powiedział: »Bóg«”. Źródło: Gazeta Polska
IKONA CAŁUN TURYŃSKI OBLICZE PANA JEZUSA ŚREDNIA. od. Super Sprzedawcy. Stan Nie wymaga renowacji Produkt: PAN JEZUS Z CAŁUNU___kopia 20/25 bez ramy. dostawa

Przekład: Andrzej Cehak ISBN: ϗ-7030-384-6 ROZWAŻANIE DZIEWIĄTE OSOBA PANA JEZUSA „Nie ma prawdziwej ewangelizacji bez głoszenia imienia i nauki, życia i obietnic, Królestwa i tajemnicy Jezusa Nazareńskiego, Syna Bożego” (Paweł VI, Evangelii nuntiandi, nr 22). Dla celów dokonywanej przez nas medytacji proponuję, byśmy razem przeczytali niektóre fragmenty Pisma Świętego. 10. Oblicze Jezusa i twarz z Całunu Turyńskiego Trzecim i najważniejszym wizerunkiem Jezusa z Nazaretu jest ogromnie czczony i znany wizerunek z Całunu Turyńskiego, zwanego też Świętym Syndonem. Osobiście jestem całkowicie przekonany, opierając to na różnorodnych argumentach, o fakcie, że ten wizerunek z Całunu (prześcieradła) jest prawdziwym wizerunkiem Naszego Pana. Wydaje mi się wręcz, że odwrotna możliwość jest całkowicie nieprawdopodobna, choć nie brakowało osób, które — może także z powodu przyjętej wrogości do chrześcijaństwa — starały się przy pomocy różnych wybiegów wzbudzić co do tego wątpliwości. Święty Syndon przechowywany jest obecnie w katedrze w Turynie; jest to wizerunek całego ciała Pana Jezusa. Znacie z pewnością fascynującą historię Syndonu. Jest to prześcieradło, w które owinięte zostało ciało Chrystusa po śmierci, gdy spoczywał w grobie, i na którym, zapewne dzięki olejom użytym do namaszczenia ciała, pozostał delikatnie odciśnięty wizerunek całej postaci. Bardzo poważne badania wysuwają poza tym hipotezę, według której, w chwili Zmartwychwstania nastąpić miał rodzaj błysku, który utrwalił wizerunek wytworzony przez oleje, krew i pot ciała. Syndon przechowywano zawsze jako główną relikwię ciała Chrystusa. Trzeba jednak powiedzieć, że w przekazach historycznych, odnotowywanych przez wieki, jest długi i tajemniczy okres milczenia na temat Całunu. Uczeni uważają zgodnie, że ten tajemniczy i długi okres milczenia pokrywa się z okresem, w którym Mandillon — o którym mówiliśmy wcześniej — był przechowywany w Edessie, w Turcji. Eksperci owi sądzą, że starożytny wizerunek Świętego Oblicza Naszego Pana, zwany Mandillonem z Edessy, nie jest niczym innym niż Święty Syndon, wielokrotnie złożony w taki sposób, by ukazywał oglądającym i czczącym go jedynie tę część materiału, na której odbite jest oblicze Pana. Z tego wizerunku, tak eksponowanego, wywodzić się mają najstarsze obrazy oblicza Pana i związane z nimi tradycje. Z jednej strony hipoteza ta — coraz powszechniej przyjmowana — pozwala wypełnić cały historyczny obszar czasowy przenoszenia Całunu z jednego miejsca przechowywania na inne, pokrywając również długi okres tajemniczego milczenia w przekazach historycznych. Z drugiej strony, pod wpływem mocnego impulsu ze strony wspomnianego już Międzynarodowego Instytutu Badań nad Obliczem Chrystusa, trwają studia i eksperci zwracają uwagę, że dwa pozostałe wizerunki, o których mówiliśmy wcześniej — zarówno „Weronika” jak i Mandillon — stanowią obraz wyłącznie oblicza Pana, bez szyi. Ponadto wizerunek z „Weroniki” przedstawia twarz człowieka udręczonego i krwawiącego, podczas gdy ten z Mandillonu ukazuje człowieka bez śladu ran i krwi. Nawet jednak po uwzględnieniu tych faktów różni naukowcy są skłonni uważać, że Syndon, w taki czy inny sposób, leży u początków wszystkich najstarszych wizerunków Zbawiciela. 11. Fotografia oblicza Jezusa Wielkie odkrycie Syndonu dokonało się pod koniec XIX wieku, wraz z wynalezieniem fotografii, gdyż prześcieradło, jeśli patrzyć na nie bezpośrednio, ukazuje wizerunek raczej blady. Całun bowiem, z powodu upływu czasu, jest dość zużyty i wyblakły, lecz nikt, oczywiście, nie ma odwagi w żaden sposób go poprawiać. Właśnie dzięki procesowi fotograficznemu negatyw Syndonu pozwala w nadzwyczajny i mocny sposób uwidocznić wszystkie linie i wszystkie znaki tak, iż udaje się zobaczyć wizerunek bardzo wyraźnie. Wizerunki Świętego Całunu, które oglądaliście do tej pory i które znacie, nie są na ogół fotografiami płótna, w które owinięte było ciało Chrystusa, lecz raczej reprodukcjami jego fotograficznego negatywu. Pierwszym fotografem, który sporządził negatyw Świętego Syndonu, był Pia z Turynu. Widząc efekty procesu chemicznego, obserwując reakcje w płynie, w którym zanurzył kliszę dla jej wywołania, doznał zdumienia i wzruszenia, gdyż widział — jako pierwszy tak wyraźnie — pełny wizerunek ciała Jezusa z Nazaretu, zarówno przodu, jak i tyłu postaci. I przed tym wizerunkiem na negatywie, zanurzonym jeszcze w wywoływaczu, pełen wzruszenia, upadł na kolana. Następnie utrwalono ów negatyw, który był tak wyraźny, że następnie fotografowano ten negatyw i pokazywano go. I tak można było precyzyjnie i dokładnie, tak jak to jest dostępne nam obecnie, oglądać wizerunek samego Pana Jezusa. Wizerunek z Całunu zawiera faktycznie wielką ilość interesujących danych. Na przykład informacji dotyczących ukrzyżowania: wiele starych krucyfiksów — w każdym razie stare figury Chrystusa ukrzyżowanego i martwego Chrystusa (tak zwane piety), które mamy w naszych kościołach, domach i muzeach — ukazują Pana Jezusa ukrzyżowanego przez przebicie gwoźdźmi Jego dłoni (albo ukazują rany, otwory po gwoździach, w środku dłoni). W rzeczywistości „człowiek z Syndonu” miał natomiast gwoździe wbite w inne miejsce dłoni, to znaczy w nadgarstki. Obserwacja ta pociągnęła za sobą liczne badania, w wyniku których odkryto, że Rzymianie, rzeczywiście, nie wbijali gwoździ w dłonie ludzi krzyżowanych, lecz właśnie w nadgarstki; ciało przebitej dłoni uległoby rozdarciu, a w przypadku przebicia nadgarstka, dzięki umieszczeniu pomiędzy kośćmi, gwoździe były w stanie utrzymać na krzyżu ciężar ciała. Jest naprawdę wiele interesujących i poruszających szczegółów, które pozwalają połączyć wizerunek „człowieka z Syndonu” ze znanymi nam informacjami na temat ukrzyżowania Pana Naszego Jezusa, dokonanego tak, jak zwykli to robić Rzymianie. Prowadzono również badania na temat biczów, którymi chłostano „człowieka z Syndonu”, i wykazały one, że ślady odpowiadają sposobowi, w jaki dokonywali chłosty Rzymianie. Ostatnio wreszcie ogłoszono niezwykłe odkrycie, dotyczące Całunu; informacje fotograficzne znalazły się we wszystkich gazetach i dziennikach włoskich. Dzięki bardzo wyszukanemu sposobowi fotografowania i towarzyszącej mu analizie komputerowej odkryto, że na oku „człowieka z Syndonu” odcisnęła się moneta rzymska z epoki Pana Naszego Jezusa, to znaczy z czasów Jezusa z Nazaretu. 12. Oblicze Maryi Innym wizerunkiem, który nas interesuje, jest wizerunek Maryi. Twarzą, „która najbardziej przypomina” (jak mówi sławny poeta Dante) twarz Pana Jezusa, jest twarz Maryi, Jego Matki i Matki naszej. Przed tymi, którzy chcą przybliżyć sobie fizyczny wygląd Pana Jezusa, a zwłaszcza wizerunek Jego Świętego Oblicza, otwiera się możliwość sięgnięcia do starożytnej tradycji tak zwanych Czarnych Madonn. Tradycja ta to ciekawa historia. W Europie bowiem zachował się pewien, niezbyt liczny, zbiór starych wizerunków Maryi, Matki Bożej, zwanych Czarnymi Madonnami (oprócz nich istnieje nieokreślona liczba ich kopii): wszystkie one, choć mają różne rozmiary, są do siebie zasadniczo podobne, wydają się przedstawiać tę samą kobietę, a ich powstanie datowane jest na mniej więcej na III—IV wiek. Uważa się więc, że Czarne Madonny są reprodukcjami wcześniejszego wizerunku czy ikony Matki Boskiej, która już nie istnieje i która, najprawdopodobniej, znajdowała się w Konstantynopolu. Miałaby zostać zniszczona przez ikonoklastów, którzy niszczyli obrazy i ich kopie, gdyż uważali je za niezgodne ze swoją wiarą. W Rzymie przechowywana jest jedna z owych Czarnych Madonn, jako najbardziej czczony wizerunek w mieście. Chodzi o ikonę Maryi, która znajduje się w przepięknej Bazylice Santa Maria Maggiore; co więcej, ta wspaniała Bazylika została zbudowana, a następnie przebudowana dla tego wizerunku, który jest nazywany powszechnie Salus Populi Romani („Ocalenie Ludu Rzymskiego”). Wizerunek ten nie jest może najbardziej kompletny spośród tych, które się zachowały, nie ma też dużych rozmiarów, pozostaje jednak dokumentem starożytnym, czcigodnym, cennym i nadzwyczaj czytelnym, który wzywa do pobożności i prowadzi do ocalenia. Sam widziałem wiele razy wizerunek czy ikonę (również uważaną za jedną z Czarnych Madonn), która jest nazywana Madonną św. Łukasza i przechowywana w Bolonii, w mieście, gdzie studiowałem inżynierię. Miałem też okazję zobaczyć sławny wizerunek z Częstochowy w Polsce, który jest jednym z najlepiej zachowanych i największych. Inna jeszcze, tak zwana Nikopeia, znajduje się w Wenecji... Ciekawym aspektem wizerunków zwanych Czarnymi Madonnami jest to, że wydają się przedstawiać Dziewicę Maryję jako niewiastę starszą. Niezwykłość polega na tym, że w historii Kościoła nie ma tradycji przedstawiania Dziewicy Maryi jako kobiety w podeszłym wieku. Dziewica Maryja była zasadniczo zawsze przedstawiana na dwa sposoby. W niektórych przypadkach jako młoda dziewczyna w wieku od piętnastu do dwudziestu lat, na przykład w scenach Zwiastowania; w innych przypadkach — jako kobieta dojrzała, w wieku około czterdziestu pięciu — pięćdziesięciu lat, w scenach Matki Boskiej Bolesnej lub w scenach Wniebowzięcia. Dość rzadkie są wyobrażenia Maryi jako małej dziewczynki czy to w chwili Jej narodzin, czy też w towarzystwie rodziców (w Mediolanie, na przykład, katedra jest dedykowana właśnie Dzieciątku Maryi, Mariae Nascenti). Brak natomiast praktycznie wizerunków Dziewicy Maryi jako kobiety starej, a przynajmniej posuniętej w latach. I to mimo tego, że wiemy, iż Maryja żyła dalej po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. Św. Jan Apostoł po śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa wziął Ją do siebie aż do dnia wniebowzięcia. Gdzie jednak mieszkał św. Jan? Istnieje wielka i starożytna tradycja, która wskazuje, że miejscem tego pobytu było miasto Efez. I tam, w Efezie, w Turcji, nad brzegiem morza, pokazywany jest wciąż dom uważany za dom Maryi Panny. Zachował się również przekaz, że św. Łukasz, kiedy zabrał się za gromadzenie faktów z życia Chrystusa, aby napisać swoją Ewangelię, udał się właśnie do Efezu, by uzyskać informację od Maryi. Faktycznie, jego Ewangelia zawiera szczegóły, których nie mógłby uzyskać od nikogo innego. Efez to miasto leżące nad morzem, niezbyt daleko od miejsca, gdzie następnie założony został Konstantynopol. Można więc sobie wyobrazić, że ludzie z Efezu chcieli w jakiś sposób utrwalić rysy Matki Jezusa. Pamiętam, że kiedy byłem małym chłopcem, żyła jeszcze matka św. Marii Goretti: wszyscy chcieli ją zobaczyć, w moim miasteczku organizowano nawet wyprawy autobusowe, by ją spotkać; mieszkała niezbyt daleko od mego domu, można było pojechać tam i z powrotem w ciągu jednego dnia... Jest więc rzeczą dozwoloną myśleć, że z różnych stron ludzie zdążali do Efezu, aby poznać Matkę Pana, Panią Naszą, Przenajświętszą Maryję i że pragnęli zabrać ze sobą Jej obraz. Nabożna tradycja, związana z wizerunkami Czarnych Madonn, sugeruje, że to sam św. Łukasz Ewangelista namalował pierwszy i najsławniejszy wizerunek Matki Boskiej, ów pierwotny Wizerunek, którego już nie posiadamy, lecz od którego pochodzą wszystkie kopie, nazywane w ten sposób. Nawet jeśli nie można mieć co do tego pewności, wydaje się w każdym razie, że z wielkim prawdopodobieństwem Czarne Madonny oddają istotne rysy Matki Boskiej w wieku dojrzałym, a więc przed Jej wniebowzięciem. Według niektórych uczonych fakt, że Czarne Madonny przedstawiają kobietę dojrzałą, jest wręcz dobrym znakiem i wskazówką autentyczności, właśnie ze względu na swoją niecodzienność. Niektóre wspólne cechy Czarnych Madonn to: twarz raczej wydłużona, dość wydatne czoło, długi i delikatny nos, niezbyt szeroki i bez wystającego w dół koniuszka (typowego dla nas, Europejczyków: w naszym przypadku to spadek po skrzyżowaniu się Rzymian — na ich posągach tego nie ma — z barbarzyńcami). Na najstarszym portrecie Maryi widać również czubek nosa lekko wydłużony do przodu. Można by odnotować jeszcze wiele szczegółów dotyczących ust, a zwłaszcza oczu... Rzeczywiście, ci, którzy obserwują Czarne Madonny, są na ogół pod wielkim wrażeniem oczu, jak gdyby autor wizerunku miał szczególny talent, lub otrzymał szczególny dar, pozwalający namalować owo spojrzenie — ostre, naznaczone cierpieniem, dobre, które widziało na krzyżu Syna i które spogląda na dzieci, jak spogląda na Syna; spojrzenie, które każdy chciałby odczytywać jako przychylne sobie, a nigdy nieprzychylne: nunc et in hora mortis nostrae, „teraz i w godzinę śmierci naszej”. Powracając do pięknego wyrażenia Dantego, oblicze Maryi jest więc obliczem, „które najbardziej przypomina” oblicze Chrystusa; tak więc również poprzez rysy z wizerunku Maryi, które da się odczytać z owych starożytnych Czarnych Madonn, jesteśmy, być może, w stanie dotrzeć do rysów Jezusa z Nazaretu, by przybliżać się coraz bardziej do spełnienia tego nieprzemijającego pragnienia: Vultum Tuum, Domine, requiram, Vultum Tuum („Twojego Oblicza szukam, o Panie, Twojego Oblicza”). 13. Posłannictwo Pana Jezusa Podejmijmy na nowo czytanie Ewangelii. — Piętnaste czytanie: Jezus i powołanie celnika. „Odchodząc stamtąd, Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!». On wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: «Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?». On, usłyszawszy to, rzekł: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają (...). Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników»” (Mt 9, 9—13). — Szesnaste czytanie: Jezus i powołanie rybaków. „Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi». I natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. Idąc nieco dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni zostawili ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi i poszli za Nim” (Mk 1, 16—20). — Siedemnaste czytanie: Jezus kroczy po wodzie. „Zaraz też [Jezus] przynaglił swych uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, do Betsaidy, zanim odprawi tłum. Gdy rozstał się z nimi, odszedł na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, łódź była na środku jeziora, a On sam jeden na lądzie. Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć. Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. Lecz On zaraz przemówił do nich: «Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się!». I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył. Oni tym bardziej byli zdumieni w duszy (...). Gdy się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret i przybili do brzegu” (Mk 6, 45—53; por. Mt 14, 22—27). — Osiemnaste czytanie: Jezus ucisza burzę. „Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do nich: «Przeprawmy się na drugą stronę». Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?». On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: «Milcz, ucisz się!». Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: «Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?». Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: «Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?»” (Mk 4, 35—41). — Dziewiętnaste czytanie: Jezus potępia ambicje. „Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?». Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!»” (Mk 9,33—35). — Dwudzieste czytanie: Jezus nie ufał im. „Kiedy zaś przebywał w Jerozolimie w czasie Paschy, w dniu świątecznym, wielu uwierzyło w imię Jego, widząc znaki, które czynił. Jezus natomiast nie zwierzał się im, bo wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje” (J 2, 23—25). 14. Śmierć i Zmartwychwstanie — Dwudzieste pierwsze czytanie: Jezus nakazał, by go rozwiązać. „Był pewien chory, Łazarz z Betanii, z miejscowości Marii i jej siostry Marty. (...) Siostry zatem posłały do Niego wiadomość: «Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz». (...) Mimo jednak, że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu [na drugim brzegu Jordanu]. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: (...) «Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go obudzić». (...) Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już od czterech dni spoczywającego w grobie. (...) Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta rzekła do Jezusa: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł (...)». Rzekł do niej Jezus: «Brat twój zmartwychwstanie». Rzekła Marta do Niego: «Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym». Rzekł do niej Jezus: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?». Odpowiedziała Mu: «Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat». (...) Gdy więc Jezus ujrzał, jak płakała ona [Maria] i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił (...). Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: «Oto, jak go miłował!» (...) A Jezus ponownie, okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. (...) Jezus rzekł: «Usuńcie kamień». (...) Usunięto więc kamień. Jezus (...) zawołał donośnym głosem: «Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!». I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: «Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić». Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił. Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Wysoką Radę i rzekli: «Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? [Quit facimus, quia hic homo multa signa facit?]. Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego» (...) Tego więc dnia postanowili Go zabić [Ab illo ergo die cogitaverunt ut interficerent eum]. (...) Arcykapłani zaś i faryzeusze wydali polecenie, aby każdy, ktokolwiek będzie wiedział o miejscu Jego pobytu, doniósł o tym, aby Go można było pojmać [Dederant autem pontifices et Pharisaei mandatum, ut si quis cognoverit ubi sit, indicet, ut apprehendant eum]” (por. J 11, 1—57). — Dwudzieste drugie czytanie: Jezus pogrążony w smutku modli się. „Wtedy Jezus im rzekł: «Wszyscy zwątpicie we Mnie. (...) Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei». (...) A kiedy przyszli do ogrodu zwanego Getsemani, rzekł Jezus do swoich uczniów: «Usiądźcie tutaj, Ja tymczasem będę się modlił». Wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć, i odczuwać trwogę. I rzekł do nich: «Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie!». I odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię i modlił się (...) Potem wrócił i (...) rzekł do nich: «(...) Przyszła godzina, oto Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy, oto zbliża się mój zdrajca»” (por. Mk 14, 27—42). — Dwudzieste trzecie czytanie: Jezus zostaje osądzony przez Sanhedryn. „Ci zaś, którzy pochwycili Jezusa, zaprowadzili Go do najwyższego kapłana, Kajfasza, gdzie zebrali się uczeni w Piśmie i starsi. (...) Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali fałszywego świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić. Lecz nie znaleźli, jakkolwiek występowało wielu fałszywych świadków. (...) Wtedy powstał najwyższy kapłan i rzekł do Niego: «Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciwko Tobie?». Lecz Jezus milczał. A najwyższy kapłan rzekł do Niego: «Poprzysięgam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?». Jezus mu odpowiedział: «Tak, Ja Nim jestem. Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego na obłokach niebieskich». Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo. Co wam się zdaje?». Oni odpowiedzieli: «Winien jest śmierci». Wówczas zaczęli pluć Mu w twarz i bić Go pięściami, a inni policzkowali Go” (por. Mt 26, 57—67). — Dwudzieste czwarte czytanie: Zmartwychwstały pośród swoich. „Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus (...). Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi”. [„Szedł z nimi”: Pan ze sług, których spotkał, uczynił nas przyjaciółmi. Dlatego powiedział nam: „Już was nie nazywam sługami, ale przyjaciółmi”, jak to przytacza 15 wiersz 15 rozdziału Ewangelii św. Jana, co każe św. Ireneuszowi zawołać: Causa immortalitatis amicitia Domini est]. „W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: «Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi». Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba. A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: «Pokój wam!». Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: «Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam». Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi. Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: «Macie tu coś do jedzenia?». Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec nich” (Łk 24,13— por. J 20,19—21). opr. aw/aw

To, co wyłania się z całunu jest o wiele bardziej brutalne od tego, co wyznawcy Chrystusa rozważają podczas odmawiania tajemnic bolesnych różańca, czy odprawiania Drogi Krzyżowej. Na głowę wciśnięto Mu nie koronę cierniową, jaką znamy z tradycyjnych przedstawień, tylko cierniowy kask przewiązany sznurem, aby się nie poluzował.
sklep@ Tel. 698 542 264 GG: 49872219 1 - Nie odwołuję ofert. 2 - Nie wysyłam za pobraniem. 3 - Proszę o jedną wpłatę za wszystkie wygrane aukcje. 4 - Wysyłam towar Pocztą Polską w przeciągu 3 dni roboczych po zaksięgowaniu wpłaty na rachunku bankowym. 5 - Koszt wysyłki jest tylko jeden, zwiększa się tylko w zależności od ilości zakupionych towarów. PIĘKNY RELIGIJNY OBRAZEK Z MODLITWĄOBLICZE PANA JEZUSA Z CAŁUNU TURYŃSKIEGOPrzedmiotem aukcji jest:Piękny religijny obrazek przedstawiający Oblicze Pana Jezusa z Całunu Turyńskiego. Na odwrocie obrazka znajduje się modlitwa Do Najświętszego Oblicza Pana Jezusa. Obrazek wykonany jest ze sztywnego papieru, lakierowany. Format: 10 x 6,5 cmSERDECZNIE POLECAM !! Zobacz nasze pozostałe aukcje:
O tym, co na Całunie Turyńskim odkryli niedawno włoscy naukowcy i dlaczego to przełomowe odkrycie, z profesorem Idzim Panicem z Uniwersytetu Śląskiego, autorem książki "Tajemnica Całunu Bez zmartwychwstania Chrystusa istnienie religii chrześcijańskiej byłoby niezrozumiałe – mówił w sobotę w trakcie liturgii Wigilii Paschalnej metropolita poznański, przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki. Jak przypomniał w trakcie homilii, zazwyczaj słowo wigilia znaczy czuwanie, które przygotowuje nas do uroczystości. „Tymczasem Wigilia Paschalna jest czuwaniem, które samo w sobie jest uroczystością. Jest ona świętem świąt. Jej obchody rozpoczynają się po zmierzchu, gdyż po zachodzie słońca - zgodnie z symboliką żydowską - rozpoczyna się nowy dzień” – przypomniał przewodniczący KEP. Abp Gądecki podkreślił, że „nie ulega wątpliwości, że bez zmartwychwstania Chrystusa istnienie religii chrześcijańskiej byłoby niezrozumiałe”. „Zmartwychwstanie Jezusa jest fundamentem, z którego wyrasta i na którym wznosi się cały gmach chrześcijańskiej wiary. Jest wydarzeniem, dzięki któremu powstała wspólnota Kościoła” — powiedział. W trakcie homilii metropolita poznański przypomniał o dwóch rzeczowych dowodach Zmartwychwstania, dwóch kawałkach płótna: Całunie Turyńskim i Chuście z Manoppello. „Na Całunie Turyńskim utrwalone jest niezwykle precyzyjne - w negatywie fotograficznym - trójwymiarowe odbicie martwego ciała Jezusa. Natomiast liczne plamy krwi grupy AB są w pozytywie. Wizerunek Ukrzyżowanego na Całunie jest anatomicznie perfekcyjny, są tam widoczne rany spowodowane biczowaniem, koronowaniem cierniem, niesieniem krzyża. Współczesna nauka nie jest w stanie odtworzyć tego typu odbicia” – mówił abp Gądecki. Podkreślił, że według badań naukowców obraz na Całunie powstał na skutek wybuchu nieznanej energii od wewnątrz, co spowodowało „przypalenie” powierzchni włókien. „Eksperci medycyny sądowej - opierając się na znajomości procesu krzepnięcia krwi - twierdzą, że ciało Jezusa zostało zawinięte w Całun po dwóch i pół godzinach od śmierci i pozostało w nim nie dłużej niż 36 godzin, gdyż nie pozostawiło żadnych śladów pośmiertnego rozkładu. Co więcej, na Całunie widać nienaruszone skrzepy krwi i nie ma śladów odrywania płótna od ciała, a więc z całą pewnością nikt nie wyjmował ciała Pana Jezusa z Całunu” — mówił. Metropolita poznański przywołał też informacje na temat welonu z wizerunkiem twarzy Chrystusa, który jest wystawiony na widok publiczny w ołtarzu głównym kościoła we włoskim Manoppello. „Płótno jest tak delikatne, że wydaje się, iż po złożeniu można by je zmieścić w skorupce orzecha. Jest to bisior, nazywany morskim jedwabiem, który był najdroższą tkaniną starożytności. Tkanina jest przeźroczysta i ogniotrwała jak azbest. Z technicznego punktu widzenia jest niemożliwe namalowanie czegokolwiek na morskim jedwabiu, ponieważ na tak cienką tkaninę po prostu nie da się nanieść żadnej farby” — mówił. Abp Gądecki przypomniał, że wieloletnie badania Całunu oraz chusty z Manoppello doprowadziły do odkrycia, że oblicza widniejące na obu płótnach idealnie się pokrywają. „Mamy tam do czynienia z tą samą Osobą. Wizerunek martwego ciała na Całunie Turyńskim i Boskie Oblicze z Manoppello są niewątpliwie największym skarbem, gdyż z punktu widzenia nauki obrazy te w ogóle nie mają prawa istnieć” – powiedział. Metropolita poznański podkreślił przy tym, że „w sumie jednak, w ewangelicznych opisach wizyt w pustym grobie – wyjąwszy Całun Turyński i Welon z Manoppello - nie idzie o dowód na zmartwychwstanie”. „Idzie natomiast o pierwsze orędzie o zmartwychwstaniu i misję, jaka z tego tytułu przypadła w udziale kobietom; to one miały ogłosić uczniom, że Chrystus zmartwychwstał. Pusty grób nie jest dowodem na zmartwychwstanie, lecz właśnie tam następuje pierwsza zapowiedź zmartwychwstania” — powiedział. PAP/mall Publikacja dostępna na stronie: 11iSRl. 404 86 227 116 237 237 397 477 174

oblicze pana jezusa z całunu