Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili»”. J 13,34-35: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie.V Niedziela Wielkanocna J 13,31 - 35 Nowe przykazanie Daję wam przykazanie nowe, abyście się wzajemnie miłowali. Podobnie jak ja was umiłowałem, tak i wy macie miłować jeden drugiego. Po tym wszyscy rozpoznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będziecie się wzajemnie miłować. Podczas Ostatniej Wieczerzy, w obliczu bliskiej już eksplozji zabójczej nienawiści, Jezus pozostawia uczniom swój testament – przykazanie miłości. Jego słowa nabierają szczególnego znaczenia i dramatyzmu, gdy zauważymy kontekst, w którym umieszcza je ewangelista Jan – pomiędzy zdradą Judasza (J 13, 21-30) a zapowiedzią zaparcia się Piotra (J 13, 36-38). Doświadczając boleśnie ludzkiej słabości i podłości, Jezus nakazuje uczniom, aby naśladowali Jego postawę miłości. Jezus nie tylko pięknie i wzruszająco mówi o miłości, On przede wszystkim prawdziwie kocha. Kocha i zdrajcę, i zaprzańca, umywając im nogi i poświęcając dla nich samego siebie. Kocha tych, którym się zdawało, że na miłość i szacunek nigdy nie zasłużą – celników i jawnogrzesznice. Kocha tych, którzy święcie wierzyli, że są jedynymi godnymi Bożego upodobania – faryzeuszy i uczonych w Prawie. Kocha nawet tych, którzy Go zabijają, mówiąc: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (por. Łk 23, 34). Jego miłość, silniejsza od zła i śmierci, jest początkiem nowego świata - nowego nieba i nowej ziemi, i zwiastunem nowych czasów, kiedy Bóg otrze z ludzkich oczu wszelką łzę i nie będzie już śmierci ani bólu, ani krzyku, ani cierpienia (por. Ap 21, 1-7). Przykazanie miłości jest „nowym przykazaniem”, dlatego że wnosi nową jakość i nowy dynamizm w ludzkie życie: miłość jest w stanie odnowić i przemienić świat zepsuty przez egoizm, miłość jest alternatywą dla logiki nienawiści i przemocy, miłość jest zdolna stwarzać nową rzeczywistość i otwierać nowe przykazanie jest nowe przede wszystkim ze względu na miarę i wzór nakazanej miłości. Normą nie jest człowiek, jak w Starym Testamencie („będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego”, Kpł 19, 18), ale Jezus i przykład całego Jego życia („miłujcie się wzajemnie, jak ja was umiłowałem”, J 13, 34). Nie chodzi więc o jakąkolwiek miłość (wiemy jak wieloznaczne może być to słowo), ale o miłość na wzór Jezusa, aby kochać jak On. Pośród wielu cech Jezusowej miłości zwróćmy uwagę przede wszystkim na jej „kreatywny” charakter. Bóg kocha zawsze pierwszy, wychodzi z inicjatywą, Jego miłość nie jest reakcją na ludzką wielkość, wspaniałość i zasługi, nie jest nagrodą, ale uprzedzającą i zaskakującą propozycją, bezinteresownym darem, nadającym wartość właśnie ma być wzajemna miłość uczniów Jezusa, nasza miłość - kreatywna, wychodząca naprzeciw, zapraszająca, nie ograniczająca się do wąskich grup czy pojedynczych osób. Ma być nie tylko odpowiedzią na doznane dobro, ale propozycją złożoną każdemu napotkanemu człowiekowi i całemu światu. Braterska miłość to znak rozpoznawczy uczniów Jezusa, to rewolucyjne przesłanie, które niosą powierzonego chrześcijanom przykazania miłości może przerażać i prowokować pytanie o to, czy jest ono możliwe do zrealizowania o ludzkich siłach. Chrześcijanie to nie superludzie, obdarzeni nadzwyczajnymi umiejętnościami, ale to ci, którzy uwierzyli miłości Jezusa, przyjęli ją i doświadczyli jej mocy. Potrafią kochać (nieraz heroicznie), bo odkryli, że sami są bezgranicznie kochani. Niech nie przeraża nas trudność stojącego przed nami zadania, otwierajmy się na miłość Jezusa, doświadczajmy jej, przyjmijmy ją, a będziemy umieli kochać, tak jak On. ks. Piotr Bałoniak Tekst: J 14,21-26. Prośba: o miłość. 1. „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje” – mówi Jezus. Nie chodzi tu jednak o zbiór przepisów i reguł. Chwilę wcześniej Jezus mówi przecież: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem” (J 13,34).
Po wyjściu Judasza z wieczernika Jezus powiedział: Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Jeżeli Bóg został w Nim otoczony chwałą, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym, i to zaraz Go chwałą otoczy. Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami. Będziecie Mnie szukać, ale – jak to Żydom powiedziałem, tak i teraz wam mówię – dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie. Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Ten fragment Ewangelii ukazuje przełomowy moment w życiu Jezusa i zarazem w dziejach świata. Została wprawiona w ruch machina, która miała doprowadzić do śmierci Jezusa, a tym samym do naszego zbawienia. Dla nas, z ludzkiego punktu widzenia, jest to tragiczna hańba i klęska: zdrada, nienawiść, niesprawiedliwość, które spowodowały śmierć Jezusa. Ale z Bożego punktu widzenia jest to godzina chwały i tryumfu miłości, godzina zwycięstwa nad śmiercią i grzechem, godzina zbawienia. Już wcześniej Piotr się temu sprzeciwił. Nie chciał krzyża, nie chciał, żeby Jezus umierał, bo w tej śmierci widział tylko klęskę. My myślimy bardzo podobnie. Trudno jest nam zrozumieć i zaakceptować, że do zbawienia potrzebny był krzyż i śmierć Syna Bożego. Może dlatego tak się przeciwko temu buntujemy, bo czujemy się winni i współodpowiedzialni za tę śmierć. Ostatecznie to nasze grzechy wymagały zadośćuczynienia i to one spowodowały śmierć Jezusa. Krzyż jest dla nas wyrzutem sumienia, jest oskarżeniem: zobacz, co spowodował twój grzech! Gdyby nie ludzkie grzechy, krzyż nie byłby potrzebny. Nic więc dziwnego, że wolelibyśmy inny sposób zbawienia. Ale innego sposobu nie ma. Dlatego spójrzmy na krzyż od strony Boga, przez pryzmat Jego miłości. Nie jest to już wtedy tylko narzędzie nienawiści, kary, męczarni i śmierci. Jest to znak miłości i wywyższenia Jezusa, jest to tron, na którym Jezus jako król i władca wszechświata, dokonał aktu łaski i odkupienia, pojednał na nowo ludzi z Bogiem, zawarł wieczne przymierze i potwierdził je swoją ofiarą. Czyż dzieło to nie jest warte uwielbienia? Ale jest warte tylko dlatego, że Jezus jest Synem Bożym, Bogiem we własnej osobie, że poszedł na krzyż z miłości i posłuszeństwa woli Ojca. Tylko te okoliczności nadały śmierci krzyżowej moc zbawczą. Wcześniej żadna inna śmierć ani największa nawet ofiara nie były w stanie sprawić tego, co uczyniła ofiara Chrystusa. A później poświęcenie życia i męczeństwo o tyle tylko są godne podziwu, o ile łączą się z ofiarą Chrystusa i wypływają z miłości. „Gdybym rozdał całą majętność ubogim i ciało wydał na spalenie, a miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał” – napisze św. Paweł w hymnie o miłości. I właśnie dlatego w tym decydującym momencie, Jezus pozostawił nam jako swój testament przykazanie miłości. Nie dało się i da już nic zrobić, żeby krzyża nie było. Ale można zrobić wiele, żeby ta ofiara nie poszła na marne. W tym przełomowym momencie odkupienia, gdy została zapłacona cena naszych grzechów, muszą się zmienić radykalnie zasady życia. Świat odkupiony, to świat w którym głównym prawem i siłą życia jest miłość. Do tego stopnia, że to właśnie miłość jest znakiem rozpoznawczym uczniów Chrystusa czyli chrześcijan. Krzyż i miłość to jedno i to samo. Nie ma krzyża bez miłości i dlatego nie mamy prawa do znaku krzyża, jeśli mu nie towarzyszy życie we wzajemnej miłości. Chrystus bardziej chciał, żebyśmy się kochali, a nie tylko żegnali krzyżem. I dlatego w naszym polskim chrześcijaństwie trzeba chyba będzie trochę poprzesuwać akcenty. To dobrze, że jesteśmy dumni z krzyża, to dobrze, że stajemy w jego obronie. Ale to nikogo nie przekona do Chrystusa, jeśli krzyżowi nie będzie towarzyszyło nasze osobiste świadectwo miłości. I pewnie nie byłoby aż tyle sprzeciwu wobec krzyża, gdybyśmy zamiast tylko walczyć, modlić się i mówić, potrafili także trochę kochać. Być wiernym krzyżowi i Ewangelii, to znaczy być wiernym miłości, żyć miłością. Bo krzyż i Ewangelia to nic innego jak tylko miłość Boga do nas objawiona w słowie i czynie. Teraz kolej na nas i na nasze świadectwo. Żeby poznali w nas uczniów Chrystusa. Continue Reading
Ten człowiek potrzebował jeszcze otwarcia się na prawdziwą głębię miłości Boga i bliźniego – w Ewangelii świętego Jana Pan Jezus podniesie poprzeczkę i objawi uczniom nowe przykazanie: ,,Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie.
J 13, W Starym Testamencie Prawo stanowiło wykaz Bożych oczekiwań dotyczących moralnego i duchowego postępowania Izraela. Zawierało ono szereg wskazówek, jakich Bóg udzielał swojemu ludowi, aby ten mógł realizować swoje powołanie. Była to tak zwana Tora - Pięcioksiąg Mojżeszowy, do którego komentarzem był Talmud z sześciuset trzynastoma przykazaniami spośród których dwieście czterdzieści osiem to nakazy, a trzysta sześćdziesiąt pięć to zakazy. Pobożni Żydzi wierzyli, że Jahwe dał im Prawo po to, by poprzez jego przestrzeganie porządkować życie. Sens starotestamentalnego Prawa wyśpiewał Psalmista w Psalmie 119. Według natchnionych słów ten, kto zachowuje Prawo chodzi wyznaczonymi przez Boga ścieżkami; w Prawie odnajduje przedmiot kontemplacji, tego co strzeże ludzkiego życia, rozkoszy i rozmyślań. Poznający Prawo zwraca się ku Najlepszemu Doradcy. Prawo miłowane staje się lampą na drogach ludzkiego życia. Tak więc Prawo pochodzi od Boga, zostało nadane dla ludzkiego dobra, jest źródłem dobrych rad, które oświecają umysł i umożliwiają poznanie. Jezus będąc pobożnym Żydem znał Prawo i je zachowywał. Jego wejście w konkretną rzeczywistość stało się początkiem wypełnienia Prawa (por. Mt 5,17). Tym wypełnieniem Prawa jest Przykazanie Miłości, którego nowość polega na tym, że nie opiera się ono na miłowaniu przykazań Bożych, jak nakazywała tradycja żydowska, lecz na złożonej z siebie ofierze. 'Nie ma większej miłości nad tę, gdy ktoś poświęca swoje życie za przyjaciół. Wy jesteście moimi przyjaciółmi, jeśli spełniacie wszystko, co wam polecam' (J 15,13-14). Nowe Przykazanie stało się pierwszym i najważniejszym przykazaniem chrześcijan. Niczym niezastąpionym warunkiem przynależności do Chrystusa i Jego Kościoła. W miłości bliźniego weryfikuje się miłość do Boga: "Jeżeli ktoś powie: 'Miłuję Boga', a jednocześnie nienawidzi swego brata, jest kłamcą. Kto nie miłuje swojego brata, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi" (1 J 4, 20). Sztuka chrześcijańskiej miłości polega na odkryciu obecności Boga w człowieku. Matka Teresa z Kalkuty pytana, dlaczego zajmuje się tymi, dla których pozostało kilka chwil życia, skąd bierze siłę, by dawać siebie najbiedniejszym z biednych, bez zastanowienia odpowiedziała, że widzi w nich potrzebującego Chrystusa. Zepchnięty na margines życia człowiek był dla niej epifanią Boga, który stał się człowiekiem. Prawda o Bogu obecnym w człowieku nie zmienia Jego istoty. I choć Ojcowie Kościoła w pierwszych wiekach chrześcijaństwa powtarzali prawdę o Bogu, który stał się człowiekiem po to, aby człowiek mógł stać się Bogiem, to możliwość ta pozostaje zadaniem wpisanym w całe ziemskie życie człowieka, zaś on sam jawi się poprzez miłe dobro i trudne do przyjęcia zło. Bóg nie ucieka od człowieka, gdy ten czyni zło. Pozostaje przy nim jako Milcząca Miłość. W porządku ludzkim cechą miłości jest jej dialogiczność. Ten, kto kocha oczekuje na to, by być kochanym. Miłość, która nie jest dialogiem staje się cierpieniem i pod jego naporem słabnie, a czasami przeradza się nawet w nienawiść. Inaczej jest w porządku Boskiej miłości, która jest wieczna i nigdy nie ustaje, bo "Bóg jest miłością" (1 J 4, 9). Gdyby Bóg przestał kochać człowieka jednocześnie przestałby być Bogiem. Jest to miłość "pomimo wszystko", wierna miłość Ojca, która wciąż napotyka na niewierność dziecka - dlatego jest to miłość szalona. Inną cechą prawdziwej miłości jest jej ofiarność. Nie ma miłości bez ofiary. Gdyby miłość Jezusa do człowieka nie została przypieczętowana ofiarą krzyża straciłaby na swej autentyczności i dziś nie mówiłoby się o niej jako o największej miłości. Nowe przykazanie jest wezwaniem do bezinteresownej miłości. Realizuje je ten, kto w miłości nie szuka swego, ale bezgranicznie daje siebie w darze. Taka miłość jest trwała, a ofiara z siebie dana drugiemu jest najbardziej przemawiającym dowodem miłości. Kto kocha ofiarnie, ten kocha prawdziwie. Ojcowie Kościoła zwykli mówić o tym, że istnieje tylko jedna miłość, która ma dwa spotykające się ze sobą oblicza: Boga i człowieka. W sposób doskonały spotkały się one ze sobą w Jezusie Chrystusie nie tylko w unii hipostatycznej, ale także w tym, co było jej konsekwencją, w życiu Boga Człowieka. Nowe przykazanie zawiera nakaz wzajemnej miłości we wspólnocie uczniów, odwzorowującej miłość Jezusa. Była to miłość do przyjaciół Marty, Marii i Łazarza (por. J 11,5), do "swoich" (por. J 13,1) ale także objawiająca się wobec celników i grzeszników i w przebaczeniu względem tych, którzy nie wiedzą co czynią podnosząc ręce na Boga - Człowieka. Co więc mamy czynić? Wystarczy kochać! Znakiem rozpoznawczym pierwszych chrześcijan był symbol ryby i... miłość. Poganie przyglądając się wierzącym w Chrystusa, pełni podziwu mówili: "Zobaczcie jak oni się miłują". Dziś przybladła chrześcijańska miłość. Trzeba ją odnowić. Przykazanie miłości, choć ustanowione dwa tysiące lat temu jest wciąż przykazaniem nowym, przykazaniem do wzięcia na nowo, przykazaniem nowego zachwytu. Trzeba tylko (aż) kochać! opr. aw/aw
12dWyP. 459 189 20 325 199 287 400 315 257