Brud i robactwo w mieszkaniu. Wstrząsająca interwencja na Targówku. Kiedy służby przybyły na miejsce, ich oczom ukazał się straszliwy widok. W mieszkaniu panował wszechobecny bród i

Widzę, że wątek ma już kilka lat i zastanawia mnie bardzo, jak z problemem poradzili sobie autorzy pierwszych postów, z autorką na czele, bo forum to już zdaje się opuścili, więc widocznie znaleźli jakieś rozwiązanie na hałaśliwe dzieci mam podobny problem. Wprowadziliśmy się z rodziną do stosunkowo nowego blogu niedawno i zanim jeszcze zobaczyliśmy sąsiadów na oczy, zdążyliśmy ich usłyszeć. Chodzi tu oczywiście o sąsiadów z kilkuletnim dzieckiem z góry, bo pozostali lokatorzy, mimo że wielu również ma małe dzieci, potrafią się zachować i ich obecności w bloku nie słychać. Natomiast ci mieszkający nad nami to istny koszmar - zachowują się, jakby im jednym na całym świecie przytrafiło się dziecko, więc można pozwolić mu na bieganie od 9 rano do 21 wieczorem, tupanie, hałasowanie, uderzanie w barierki balkonu, przecież to naturalne... Proszę mnie źle nie zrozumieć - mam na uwadze, że dziecko jest małe, ma niespożyte pokłady energii i do kaloryfera się go nie przywiąże. Wychowanie dwójki dzieci mam już za sobą, więc wiem co mówię. Moje dzieci nie miały jednak nigdy pozwolone na to, żeby biegać po domu i hałasować, a dodam, że jedno z nich ma stwierdzone ADHD. Zabieraliśmy je jednak na spacery, place zabaw, a w domu mieliśmy dywany. Dodatkowo dzieci zawsze miały na nogach kapcie, które wyciszają dźwięki. I nikt nie musiał się mnie dopraszać o takie rozwiązania - zastosowanie ich, podobnie jak upominanie dzieci gdy zachowywały się zbyt głośno, było dla mnie naturalne, bo w poprzednim bloku mieszkało wiele osób starszych, w większości po 60. roku życia, a także dwie rodziny z malutkimi dziećmi, więc naturalnym było zachowanie ciszy w myśl starej zasady "nie rób drugiemu co tobie niemiłe". Jak widać, nie wszyscy są wychowywani w poczuciu tej zasady - zwłaszcza obecni młodzi rodzice, których podejscie do wychowywania dzieci jest potworne. Myślą, że skoro dorobili się dziecka i mieszkania, to zaszli na szczyt świata i są jego pępkami więc mogą robić co im się sąsiedzi byli przez nas upominani. Za pierwszym razem przeprosili, bo chyba nawet nie zdawali sobie sprawy, że do mieszkania pod nimi już się ktoś wprowadził. Hałasy jednak nie ustawały i dwie kolejne wizyty z prośbą o zachowanie ciszy kończyły się już aroganckimi odpowiedziami i zamykaniem drzwi przed nosem. Kolejnym razem nie kłopotaliśmy się zatem aby pukać do ich drzwi raz jeszcze i przy najbliższej okazji, kiedy hałasy były wyjątkowo nasilone, wezwaliśmy policję, która udzieliła jedynie pouczenia. Interwncja ta nie przyniosła jednak skutku - było ciszej przez jakieś dwa tygodnie, a potem na powrót po staremu. Państwo ci nie widzą w zachowaniu swojego dziecka nic złego i odbierają nasze interwencje jako atak, sądząc, że "nachodzimy ich", bo nie mamy lepszych rzeczy do robienia. Zasłaniają się tym, że w godzinach 6:00 - 22:00 mają całkowite prawo zachowywać się tak jak uznają za stosowne. I trzeba przyznać, że w godzinach ciszy nocnej spokoju nie zakłócają, ale przecież odpoczynek w domu nie ogranicza się w praktyce wyłącznie do sztywno określonych godzin ciszy nocnej. Człowiek zazwyczaj wraca do domu między 15 a 17 i od tego momentu chce zaznać odrobiny spokoju, a nie może, bo dziecko u góry swędzą pięty i musi sobie ulżyć nieustannym naparzaniem w swoją podłogę, a nasz wpłynąć na takich ignorantów? Czemu tacy ludzie, dorośli ludzie z tytułami magistrów, nie mają w sobie kszty empatii i nie wykazują się minimum kultury osobistej? Jak można tak nieludzko postępować - wiedzieć, że sprawia się komuś niedogodność, ale nie ustawać w swojej arogancji i bucie? Czy ktoś poradził sobie z podobnym problemem i może podzielić się doświadczeniami? Dlatego nakładaj wygodne buty i w drogę. -oswojenie innych z tym jakie jest twoje dziecko- trudne zadanie. Niestety dziecko nadaktywne zawsze będzie się wyróżniać- w przedszkolu, w sklepie, na ulicy, w rodzinie. Niejednokrotnie dowiesz się, że sprawia problemy albo jest niegrzeczne. Chyba nie ma na to złotego środka.
autor: Anna Zatwarnicka, opublikowano: 26/05/2022 Dotąd byłaś aktywna, biegałaś każdego dnia, a po pojawieniu się dziecka nie masz już na to czasu? Nawet jeśli czas się znajdzie to zwyczajnie nie masz siły ruszyć się z fotela? Nie musi tak być! Wiadomo, że teraz cały Twój świat kręci się wokół maleństwa i wiadomo też, że nie wysypiasz się jak kiedyś i nie czujesz się na siłach żeby biegać 10 km w każdą niedzielę. Twoje życie się zmieniło, co ma znaczący wpływ na Twoje treningi, ale pojawienie się pociechy nie musi oznaczać rezygnacji z tego co kochasz, czyli z biegania. Teraz zapewne szeroko otworzyłaś oczy i pomyślałaś "No ciekawa jestem jak mam to zrobić, mądralo". Otóż poniższy tekst powinien sprawić, że spojrzysz na swoją aktywność fizyczną po porodzie z nieco większym optymizmem, a Twoje bieganie nie będzie ograniczało się jedynie do biegania po mieszkaniu między pieluchą, a butelką mleka. Jak biegać z noworodkiem Wiadomo, że kiedy maluch ma tydzień nie weźmiesz go w wózek i nie przebiegniesz 15 kilometrów. Daj sobie czas na dojście do siebie po porodzie. Ten czas z maluszkiem jest bezcenny, nie odbieraj go sobie i spędź ten pierwszy miesiąc na zapoznaniu się z dzieckiem, jednocześnie nie rezygnując z codziennej dawki ruchu, jakiej możesz sobie dostarczyć w domowych warunkach. Po miesiącu lub półtora spokojnie możesz już wybrać się z maluszkiem na krótką przebieżkę. W internecie znajdziesz kilku ciekawych i godnych zaufania producentów specjalnych wózków do biegania z dzieckiem. Niektóre modele są specjalnie przygotowane do biegania już z miesięcznym bobasem. Taki wózek jest wyposażony w specjalny hamaczek, dzięki któremu maluszek wygodnie i przede wszystkim bezpiecznie spędzi czas w wózku, przed biegnącą mamą. Jeśli takie wózki nie przemawiają do Ciebie, lub zwyczajnie czas biegu chcesz spędzić sama z sobą i swoimi myślami, bez bobasa, poproś o pomoc męża/partnera. Jeśli karmisz piersią, nakarm malucha i idź pobiegać, godzinkę czy półtorej kochający tatuś na pewno sobie poradzi. Jeśli tata nie może zająć się dzieckiem bo np pracuje, poproś o pomoc innego członka rodziny. Większość babć i dziadków tylko czeka na możliwość spędzenia czasu z ukochaną wnusią czy najcudowniejszym wnusiem. Korzystaj z tej możliwości i pamiętaj, że choćby 30 minut biegu jest lepsze niż nie bieganie w ogóle. Malec zaczyna chodzić Bobas w mgnieniu oka z leżącego, śliniącego się malucha wstał na nóżki i ciekawy świata zaczął biegać gdzie go oczy poniosą. To odpowiedni moment na rozważenie opcji biegania z wózkiem. Wózek biegowy jest tak skonstruowany aby Twoje dziecko było bezpieczne i aby Tobie biegało się lekko i przyjemnie. Możesz również skorzystać ze specjalnych szelek wyposażonych w "smycz", które zakłada się dzieciom aby nie oddalały się od opiekuna zbyt daleko. Nie jest to jednak najlepsza opcja do wykorzystania w trakcie biegu. Takie szelki można z powodzeniem wykorzystać na spacerze czy podczas marszu lub wolnego truchtu. Wiadomo, że brzdąc nie utrzyma Twojego tempa i biegnie w każdym możliwym kierunku, oprócz tego w którym Ty biegniesz :) Większość biegających mam, mających dzieci w wieku 1-3 i młodsze, rekomenduje bieganie z wózkiem jako najprzyjemniejszy i najbezpieczniejszy sposób na bieganie z pociechą. Na grupach biegowych i grupach dla mam, z pewnością znajdziesz cenne rady jaki model wózka najlepiej sprawdza się podczas biegu z dzieckiem. Istnieje również duże prawdopodobieństwo, że jakaś życzliwa mama z Twojej okolicy zgodzi się umówić z Tobą w parku abyś mogła przetestować wózek biegowy przed dokonaniem zakupu. Mam 3 latka 3 i pół, sięgam bródką ponad stół... Kiedy maluch chodzi już stabilnie, jest ciągle w ruchu, a Ty potrafisz się już z nim porozumieć nie powinnaś mieć problemu z namówieniem go na trening. Dziecko w wieku 3 lat z powodzeniem może już wsiąść na rowerek, choćby taki biegowy. Bieganie za brzdącem jadącym na rowerku to wspaniała forma treningu biegowego. Dodatkowo, konieczność dogonienia uciekającego na rowerku co jaki czas malca, daje możliwość zrobienia interwałów :) Przedszkolak Dziecko w wieku 5-6 lat oprócz jazdy na rowerze, uwielbia także przesiadywanie na placu zabaw. Znajdź plac zabaw wokół którego będziesz mogła biegać, jednocześnie nie tracąc pociechy z oka. Zabierz na spacer partnera, starsze dziecko czy innego członka rodziny, który będzie miał na oku Twoje dziecko podczas gdy Ty oddasz się bieganiu. Jeśli żaden z domowników nie chce "współpracować" możesz zaprzyjaźnić się, z którąś z mam z placu zabaw, która chętnie rzuci okiem na Twoją pociechę kiedy Ty biegasz wokół placu zabaw. Na grupach dla mam lub na grupach biegowych warto zaproponować stworzenie grupy mam, które kochają swoje brzdące równie mocno jak bieganie. Jak wiadomo w grupie siła i jedna drugiej z pewnością poda pomocną dłoń w kwestii dopilnowania dziecka podczas biegania. Dziecko w wieku szkolnym Jeśli masz dziecko w wieku szkolnym lub starsze, a zawsze kochałaś biegać i pociecha całe dzieciństwo biegała z Tobą, nie powinna protestować kiedy zaproponujesz jej wspólny trening. Podczas gdy Ty biegasz dziecko może jechać na rolkach, na rowerze, na desce może spróbować slow joggingu czy nordic walkingu, każdy sposób na rozruszanie nastolatka jest dobry. Ty pobiegasz, spędzicie razem czas, wspólna pasja Was połączy - same plusy :) Newsletter Zapisz się do naszego newslettera i bądź na bieżąco ! Przeczytaj również
Dziecko zgniata gazetę w kulkę. Podrzuca ją do góry i stara się złapać. Następnie rodzic stawia na środku kosz. Zadaniem dziecka jest rzucić/trafić swoją kulą do kosza. 5.Zabawa ruchowa „Zbiorniki wodne”. Dziecko biega po wyznaczonym terenie, kiedy rodzic powie słowo, np.: rzeka, jezioro, staw, morze, dziecko się zatrzymuje. 6.
Dla dziecka mieszkanie jest niczym bezkresny plac zabaw. Miejsce do odkrywania i poznawania, dlatego dla bezpieczeństwa malucha należy zadbać, aby nie zrobiło sobie krzywdy przez naszą nieuwagę czy źle dostosowane mieszkanie. Fot. Depositphotos, Najnowsze badania statystyczne wskazują, iż ponad 40 % wypadków, którym ulegają dzieci, zdarza się w domu. Dlatego, jako rodzice, koniecznie zadbajmy o maksymalne bezpieczeństwo naszej pociechy w domu. Nie należy jednak ograniczać dziecka stosując zakazy. Ciągłe bieganie za dzieckiem po mieszkaniu i kontrolowanie, czy czasem nie sprawdza co stanie się jak włoży nożyczki do kontaktu też nie ma sensu, a często jest również zwyczajnie niewykonalne. Korzystniej jest ułatwić życie sobie i dziecku, dbając o to zawczasu. Można przecież pozostawić dzieciom swobodę nauki opartej na własnym doświadczeniu przy jednoczesnym odpowiednim zabezpieczeniu wnętrza bezpiecznego domu: Regały - Wysokie regały lub witryny ze szkłem, które mogą spaść na dziecko, warto przykręcić lub przymocować do ściany. Przeszklenia w drzwiach stanowią niebezpieczeństwo dla dziecka. Rozbita szyba może być przyczyną groźnych urazów, dlatego najlepiej zainwestować w meble bez drzwi przeszklonych. Jeżeli jednak z powodów estetycznych i funkcjonalnych, zdecydujemy się na takie rozwiązanie, to w przeszkleniach drzwi powinniśmy zastosować szkło bezpieczne, a więc klejone z folią wewnątrz lub hartowane. Jest wytrzymałe na uderzenia, po rozbiciu rozsypujące się na wiele małych niegroźnych kawałków. Nakładki na drzwi – dzieci często wkładają paluszki między drzwi a framugę. Aby tego uniknąć można zamontować specjalną nakładkę do drzwi, które zabezpiecza przed bolesnym trzaśnięciem drzwiami, uniemożliwiając im jednocześnie całkowite ich zamknięcie. Rośliny – trujące rośliny takie jak: oleander- zaburza prace serca, fikus,dracena – uczula, bluszczu- podrażnienie układu pokarmowego, należy koniecznie przenieść, tam gdzie małe rączki nie dosięgną. Fot. Depositphotos Stół - najczęstszy błąd to za długie obrusy. Jeśli połączymy go z gorącą kawą czy herbatą i małym brzdącem, który chętnie chwyta za wszystko co się da (przecież świat, ten niedostępny jest najciekawszy) tragedia gotowa! Dlatego tak ważne jest, aby unikać obszernych obrusów, długich bieżników. Niczego nie stawiaj na brzegach stołu. Jeżeli kładziesz na stół serwetę, uważaj, aby nie znalazła się na podłodze wraz z całym nakryciem stołu. Gniazdka – tak, kwestia, którą należy koniecznie poruszyć. To chyba pierwsza myśl, która przychodzi do głowy, kiedy mówimy o domowych niebezpieczeństwach. Dziś, powszechnie dostępne są zaślepki, którymi można skutecznie uchronić nasze dziecko przed bliskim spotkaniem z napięciem elektrycznym. Narożniki - nawet dorosłemu zdarza się poobijać o kant stołu, a co dopiero może powiedzieć raczkujący maluch lub rozbrykany przedszkolak? Dla pewności warto zamontować na kantach stołu czy półek osłonki. Niektóre są nawet całkiem pomysłowe, zabawne, a nawet i eleganckie, więc nie musimy obawiać się, iż „zepsują” nam klimat mieszkania. Jeśli już wspominamy o stole – zrezygnujmy ze szklanych. Fot. Przedmioty - Usuńmy z podłogi wszystkie przedmioty, które podczas chodzenia dziecka, mogłyby stanowić dla niego niebezpieczeństwo, a więc kable, przewody elektryczne, dywany, chodniki, (jeżeli jest możliwość ich przesunięcia). Ewentualnie możemy podłożyć pod chodniki, matę antypoślizgową, która utrzyma je w jednym miejscu i nie będą stanowić zagrożenia dla twojego malucha. Pochowaj wszystkie przedmioty, które dziecko mogłoby wziąć do buzi i połknąć, a wszystkie delikatne przedmioty, możliwe do zniszczenia, ulokujmy zdala od dziecka. Kominek - bezwzględnie należy zabezpieczyć dojście do kominka, specjalnymi ekranami, albo barierkami dostępnymi w sklepach dziecięcych. Okna i drzwi - nie stawiajmy foteli ani sofy pod oknem. Dużo nie potrzeba, aby ciekawy świata maluch (który, jak dobrze wiemy, uwielbia przesiadywać na parapecie), wykorzystał nieuwagę rodziców i przedostał się do otwartego okna. A z stamtąd do tragedii już nie daleko. W świetle okna nie powinniśmy ustawiać przedmiotów, które mogą przyciągać uwagę małego mieszkańca. Z drzwi powinniśmy wyciągnąć klucze, gdyż małe dziecko potrafi je przekręcić, zamknąć drzwi, a potem nie jest w stanie samodzielnie ich otworzyć. Szafki – niezbędne okażą się blokady. Może nie są doskonałą ozdobą, lecz z pewnością zabezpieczą ostre przedmioty czy zawartość naszych szafek przed zainteresowaniem maluszka. Dziecko, chłopak w wieku szkolnym (druga klasa) całymi dniami biega po mieszkaniu, tupie, skacze. Jak tylko wróci ze szkoły zaczyna się moja gehenna. Regularnie odbywają się mecze piłkarskie lub jakieś podobne gry. Wielokrotnie próbowałem interweniować, lecz jedyne co uzyskałem, to, że po 22:00 jest w większości spokojniej. Witam serdecznie, niestety zabawy dzieci są częstym powodem waśni sąsiedzkich. Sama kiedyś mieszkałam w bloku i sąsiedzi z piętra niżej mieli do mnie pretensję, że dziecko biega po mieszkaniu. Rzeczywiście chodziło dość głośno, bo tak poruszają się dzieci w pewnym wieku. Jednak nie generowało żadnych innych hałasów – zawsze bawiło się cicho, chodziło spać o normalnej porze, nie sprowadza koleżanek. Sprawa szybko zakończyła się, kiedy nie dałam sobie wejść na głowę. Jednak dziewczyna, która zajęła po mnie mieszkanie, miała ten sam problem. Sąsiedzi nie odpuścili i sprawa oparła się o Policję i spółdzielnię mieszkaniową. Po miesiącu została jednak zakończona, bo ani spółdzielnia, ani organy ścigania nie dopatrzyły się zakłócania spokoju. Dlatego bazując na swoim i koleżanki doświadczeniu, radzę rozmówić się z sąsiadem, wyjaśniając mu dosadnie, że hałasy i stuki, które dobiegają z mieszkania, są normalnym skutkiem zabawy. Co więcej, dzieci bawią się w dzień, a nie w porze, kiedy obowiązuje cisza nocna, zatem nie życzy sobie Pani dalszego ich zaczepiania i nagrywania – w przeciwnym razie złoży Pani na Policję zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez sąsiada polegającego na próbach zastraszania i nękania psychicznego. Muszę napisać, że być może Pani sąsiad ma problemy ze zdrowiem psychicznym i nie odpuści. Natomiast Policja będzie musiała interweniować zawsze, kiedy dostanie wezwanie. Jej obowiązkiem bowiem jest sprawdzenie, czy dzieciom nie dzieje się krzywda i czy są pod właściwą opieką. Dlatego, jeśli nie uda się dojść z sąsiadem do porozumienia, należy złożyć zawiadomienie na Policję, bo tak jak Pani pisze, zimną będzie trudniej (na ten czas warto kupić dzieciom miękkie kapcie po domu i nauczyć je z nich korzystać – bieganie na boso niesie się najbardziej i o to pewnie też chodzi sąsiadowi). Proszę zająć się sprawą, zanim sąsiad do końca Panią zmęczy. Powodzenia! Warto przeczytać: Skarga na uciążliwego sąsiada WZÓR + zbiorowa skarga Uciążliwy sąsiad boi się pisemnej skargi do administracji! Przydatne wzory pism: Skarga na uciążliwego sąsiada wzór Skarga na uciążliwego sąsiada wzór Skarga zbiorowa na sąsiada wzór Skarga zbiorowa na sąsiada wzór Dla wszystkich fanów Lucynki. "Biega po mieszkaniu za moimi pieskami. Dziś na spacerze zrobila siusiu. Już nieźle chodzi na smyczy." Trzeba było przejść ogromną drogę, żeby znaleźć się we właściwym miejscu na ziemi! Bądźcie z nami i Lucyna Urszula Sobol Kalendarz imprez biegowych w regionie jest wypełniony po brzegi. W niektóre weekendy odbywa się nawet kilka biegów na różnych dystansach. Biegają dzieci, młodzież i starsi. Rozbiegał się cały kraj. Podkarpacie też. - Widać, to choćby po ilości osób biegających w największych miastach, ale również w mniejszych miejscowościach - zaznacza Michał Gąsiorski, trener biegania, a także lekkiej atletyki, pochodzący z Jasła. Biegają wszyscy. Dzieci, młodzież i dorośli w różnym wieku. Ludzi na emeryturze bardzo często widać na trasach biegowych. Na Podkarpaciu odbywa się wiele imprez, które przyciągają tysiące uczestników. Pozostało jeszcze 86% chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp. Zaloguj się Zaloguj się, by czytać artykuł w całości Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 2,46 zł dziennie.
Czasem pytacie, czy to dobrze, że dziecko biega po domu, wynajduje sobie różne zabawki, ale tak naprawdę na niczym dłużej się nie skupia. Po całym dniu takiego biegania dom wygląda, jak po trzęsieniu ziemi, a człowiek ma wrażenie, że dziecko głównie zajęte było rozrzucaniem, żadną konkretną zabawą.
Nawet gdy stoi to podskakuje albo chociaż macha nogą. Je najchętniej na stojąco, bo siedzenie ogranicza ruchy. A jeśli już usiądzie to się kręci i wierci. Ogląda bajkę spacerując, podskakuje, siada, wstaje, znowu podskakuje. Zasypia “chodząc” po łóżku, tupie nogą, klepie ręką, mruczy- cokolwiek byleby wykonać jakich ruch. Ciężku mu usiedzieć w jednym miejscu. W kolejce w sklepie zwraca na siebie uwagę, bo nieustannie coś mówi, zadaje pytania, sięga po wszystko, zaczepia ludzi, kuca, wstaje, podskakuje. Jak nie może się ruszać to intensywnie dyskutuje. W zasadzie jak się rusza to też ciągle gada. Rozglądasz się dookoła i widzisz, że inne dzieci takie ciche, spokojne, stoją grzecznie, czekają, nie wyróżniają się. A twoje? Jak wiewiórka z petardą przywiązaną do nogi- sieje zamęt, przemieszcza się z prędkością światła i dokłada do tego mnóstwo wrażeń dźwiękowych. Brzmi znajomo? Nadaktywność to nie jest ADHD Na początku chciałabym wam wyjaśnić, że dziecko nadmiernie ruchliwe nie musi mieć ADHD. Często potocznie się mówi, że “moje dziecko ma ADHD”, bo jest w ciągły ruchu. Być może kiedyś się okaże, że faktycznie tak będzie. Natomiast ADHD to zespół zaburzeń, które diagnozuje się powyżej 6 roku życia i składa się z trzech elementów: problemów z koncentracją uwagi, nadruchliwością i impulsywnością. Problem jest wtedy, gdy zachowanie dziecka i jego nadmierna aktywność, zaburza normalne funkcjonowanie w środowisku. Więc jeśli twoje kilkuletnie dziecko to istny dynamit, mówimy na razie o nadaktywności psychoruchowej. Ma mnóstwo energii, wszędzie go pełno, skacze, biega, robi fikołki. Nie nadążasz nawet patrzeć co on nowego wyprawia. W sekundę wdrapie się na regał, by za kilka chwil już skakać po łóżku albo biegać po przedpokoju. Dokładnie wiem jak to jest. Drżysz ze strachu, że nie zdążysz zareagować, że w końcu coś sobie zrobi. A jednocześnie nie możesz wyjść z podziwu, że mimo tej prędkości i chaosu ruchów, tak dobrze sobie radzi. Czasami wzdychasz głośno, myśląc “za jakie grzechy? czy to moje dziecko nie mogłoby być jak inne- usiąść i przez godzinę porysować?”. Otóż nie mogłoby. Może porysować ale najlepiej na stojąco, tupiąc nogą i w przerwach robiąc kilka przysiadów. Jak sobie radzić z takim nadaktywnym dzieckiem? Po pierwsze ZAAKCEPTOWAĆ. A być może nawet polubić. Walka z dzieckiem nic nie da. Próba siłowego ograniczania jego aktywności również. Nie zgadzam się z teorią, że jak się nie będzie mu dokładało bodźców albo okazji do wyszalenia się, to będzie spokojniejsze. Owszem, bodźcami trzeba mądrze kierować i minimalizować do jednego, dwóch na raz. Ale nie zabierać. Dziecko aktywne musi tą swoją energię gdzieś zużyć. Inaczej będzie agresywne, jeszcze bardziej niespokojne i dopiero nie da ci żyć. Dlatego nie walcz, nie narzekaj w kółko “boszeee jaki on niedobry, inne dzieci są jakieś normalne”, nie myśl, że twoje dziecko jest nienormalne, gorsze, niegrzeczne. Ono jest jakie jest. Ma dużo energii życiowej, ogromny temperament i silną potrzebę aktywności. To tak jakby w za małym pudełku zamknięto za dużo przedmiotów. Pchają się, żeby wyjść. Tutaj mamy to samo. Jak już udało nam się zaakceptować ten fakt, to czas NAUCZYĆ SIĘ Z TYM ŻYĆ. Co to oznacza? Chodzi głównie o to, żeby ułatwić sobie trochę życie i spróbować ustabilizować wasz dzień. Dziecko, które jest nadaktywne potrzebuje: – stałego rytmu dnia- rutyna jest ważna. Niezależnie od tego jak trudno jest dziecku się jej poddać, ona stanowi dla niego filar. Chodzi o podtrzymywanie stałych punktów. Tobie ułatwi to życie, bo nie będzie codziennej kłótni o to, co robicie po obiedzie albo o której trzeba iść do łóżka. A dla dziecka jest sygnałem, że coś następuje po czymś i nie ma od tego odstępstwa, tylko dlatego, że ono chce akurat pobiegać w kółko zamiast się ubierać. Ja nie mówię, że dzięki temu nagle twoje dziecko będzie spokojne i uległe. Ale zobaczysz, że pomoże uniknąć wielu konfliktów i wprowadzi porządek w chaos, który tworzy twoje dziecko; – konkretów- musicie mieć jasne zasady. Jeśli wiesz, że twoje dziecko je w podskokach, najchętniej otoczone zabawkami, które go rozpraszają to ustalacie “jemy przy stole w kuchni, zabawki zostają w pokoju”. U nas długo panował w tym względzie chaos. Moje rozbiegane dziecko zamiast jeść to przekładało zabawkę z rąk do rąk. Mi się wydawało, że jak się nią zajmie to więcej zje. Błąd. Bywało tak, że zaczynał jeść, w chwili przegryzania wsuwał się pod stół, bo nie mógł już usiedzieć, znowu wychodził, schodził z krzesła, zrobił dwa podskoki i dokańczał jedzenie. Myślałam, że pozwalając mu na to robię dobrze. Skoro nie może wysiedzieć to trudno. Ale jednak to też był błąd. Najlepiej w takich sytuacjach jest bazować na zasadach z przedszkola- nie ma chodzenia w trakcie posiłku, nie ma zabawy. Chwilę trwało zanim doszliśmy do porozumienia ale się udało. Zasada ta dotyczy wszystkich dziedzin życia- “nie biegamy w samolocie”, “nie krzyczymy w samochodzie”, “na spacerze, gdy jesteśmy blisko ulicy to trzymamy rodzica za rękę”. Wpajanie tego od najmłodszych lat, pozwoli na szybkie przyswojenie zasad. Nam pani psycholog doradzała spisanie jasnego regulaminu z ważnymi zasadami panującymi w naszym domu. -planowanie- nadaktywne dziecko ma silną potrzebę porządku. Być może brzmi to dziwnie ale tak jest. Nie możesz powiedzieć “a może pójdziemy do kina, albo jednak na lody, pomyślimy jeszcze, bo może lepiej do parku”. Gwarantuje ci, że dziecko wpadnie w szał, będzie chciało być w tych trzech miejsca na raz. Tak samo jak lepiej nie wpuszczać go do sklepu bez wcześniejszego ustalenia zasad po co tu idziemy, co kupujemy, jak powinniśmy się zachować. Uwierzcie mi, że robię to do dzisiaj a dzieci moje mają 5 lat! Zanim przekroczymy próg sklepu rozmawiamy. Np. “Chłopcy, wchodzimy tylko po masło i mleko. Nie bierzemy niczego z półek, nie uciekamy, trzymacie się za rękę i idziecie blisko mnie. Przy kasie dam wam pieniążki, żebyście mogli sami zapłacić. Pamiętacie jak należy się zachowywać w sklepie? Nie krzyczymy, nie kłócimy się, nie biegamy.” Ja mam dwoje dzieci nadaktywnych, chociaż jedno jest wyraźnie spokojniejsze od drugiego. Więc jeśli wam mówię, że lepiej 100 razy powtórzyć zasady, to znaczy, że tak właśnie jest. Planowanie to również uprzedzanie- o tym gdzie idziemy, jak długo tam będziemy, co dziecku wolno, co jest zabronione w danym miejscu. A co najważniejsze, ustalamy kiedy wychodzimy. Nie sądziłam, że to możliwe ale takie uprzedzanie faktów i planowanie działa. Spróbujcie bez ostrzeżenia zabrać dziecko z sali zabaw. Powodzenia! Ja się umawiam z Chłopakami, że powiem kiedy będziemy się zbliżać do końca i będę mieli ostatnie chwile na szaleństwo. A później jak zawołam to wychodzimy. Jasne zasady, konkretny plan. Można dołożyć do tego jakąś mini nagrodę za to, że tak sprawnie wam poszło. Robienie planów pozwoli uniknąć tworzenia ich przez twoje dziecko. Nie wiem jak u was ale moje nadaktywne dzieci są bardzo kreatywne. Jeśli ja im czegoś nie wymyślę, to one chętnie zrobią to za mnie. I tak na przykład w drodze do sklepu, gdy nie ustalimy, że robimy zakupy i szybko wracamy, dowiaduję się, że idziemy później na plac zabaw, do babci, na rower i na lody. Nie zgadzam się? No to awantura! – konsekwentne respektowanie zasad- to dla mnie najtrudniejszy punkt. Bywam niekonsekwentna, bo moje dzieci mnie tak czasami zdominują i wymęczą niekończącą się bitwą na argumenty, że szukam kompromisu. Jednak od najważniejszych zasad nie odstępuję choćby nie wiem co. Jak konsekwencja to i kary. Wiem, że to niezbyt ładne słowo dlatego dla tych bardziej wrażliwych użyję stwierdzenia “naturalna konsekwencja”. Mimo przypomnienia dziecko szaleje w sklepie, ucieka i zgarnia wszystko z półek- w takim razie wychodzimy. Nieważne, że miałaś kupić coś ważnego. Jak się uspokoi to może wejdziecie ponownie. -pozwolenie na trochę szaleństw- dziecko nadaktywne musi mieć możliwość wybiegania się. Ja się śmieje, że trochę jak chomik w kółku, swoją porcję ruchu musi dostać. Dlatego rower, hulajnoga, piłka nożna, trampolina, badminton, basen, długie spacery- wybieraj. Pewnie brzmi to zabawnie, ale często u nas pada takie zdanie “to gdzie się wybieramy dzisiaj, żeby ich (dzieci) wybiegać?”. Dni bez aktywności są straszne. Tydzień chorowania dzieci w domu to kara zarówno dla nich jak i dla mnie. Z nudów i ograniczonej możliwości spożytkowania swojej energii mało murów nie przestawią. Dlatego nakładaj wygodne buty i w drogę. -oswojenie innych z tym jakie jest twoje dziecko- trudne zadanie. Niestety dziecko nadaktywne zawsze będzie się wyróżniać- w przedszkolu, w sklepie, na ulicy, w rodzinie. Niejednokrotnie dowiesz się, że sprawia problemy albo jest niegrzeczne. Chyba nie ma na to złotego środka. Pocieszeniem jest fakt, że większość dzieci z wiekiem uczy się panować nad tymi zachowaniami. Najczęściej do wieku szkolnego trochę się uspokajają. Trzeba rozmawiać, tłumaczyć i czasami dać sobie luz. Tak jak w punkcie pierwszym-zaakceptować. – pomyślcie o terapii integracji sensorycznej- jeśli czujesz, że twoje dziecko jest mocno inne niż rówieśnicy a jego nadaktywne zachowania są intensywne i nieco odbiegają od tego, co uważasz za normę to zgłoś się do specjalisty. My korzystamy z tej terapii. Uważam ją za bardzo skuteczną i dobrą. Czasami to właśnie zaburzenia integracji sensorycznej (w uproszczeniu odbierania bodźców dotykowych, smakowych, zapachowych) powoduje takie a nie inne reakcje dziecka. Uffff… trochę się rozpisałam. Chciałam wam tylko przekazać, że wasze dziecko jest normalne. Nawet jeśli trochę inne i bardziej krąbrne od innych. Nie miejcie wyrzutów sumienia, że zdarza wam się zazdrościć innym rodzicom ich grzecznych dzieci. Mały, aktywny Diabełek potrafi wymęczyć kilka osób na raz a co dopiero jedną mamę czy tatę. Czasami zwyczajnie ciężko nam nadążyć za naszym dzieckiem i czujemy się bezsilni. Nie ma w tym niczego niewłaściwego. Ale zanim będziecie się dziwić skąd to dziecko ma tyle energii, spójrzcie na siebie albo na swojego partnera, zapytajcie jego rodziców jaki był w dzieciństwie. U nas nie ma wątpliwości skąd moje dzieci mają trudności z usiedzeniem w miejscu. Wystarczy spojrzeć na ich tatę, który do dzisiaj ma życiowe ADHD. Uwielbia być aktywny, kręcą go niebezpieczne sporty, gdzie adrenalina skacze pod sufit, a leżenie z książką bez ruchu chyba by go zabiło. Dzisiejsze dzieci mają trochę trudniej. Mężu w dzieciństwie skakał po drzewach, od rana do nocy był na podwórku i mama nie biegała za nim krzycząc “uważaj, bo się spocisz”. Ganiał po lesie, jeździł bez nadzoru na rowerze, skakał z garaży, kopał piłkę. Nasze dzieci mają mniej ruchu. Nie wypuszczamy ich samych na podwórko. Nie biegają cały dzień z kolegami. Myślę, że to utrudnia tym nadaktywnym codzienne życie.
9dkfoi. 5 297 279 356 47 303 121 244 119

dziecko biega po mieszkaniu